Jakiś czas temu byliśmy w miejscu, które właściwie trudno zaklasyfikować. Z niczym podobnym się w Polsce nie spotkaliśmy, a i pytani Kiwusi też nie potrafili powiedzieć jak to właściwie nazwać.
Jakby rezerwat przyrody połączony z farmą zwierząt, takie zoo ale jedynie z lokalnymi gatunkami i właściwie na wolności. Do tego jeszcze pozostałości po osadzie chyba jakiejś kopalni.
Dzieciom i nam staruchom bardzo się podobało. Sami popatrzcie.
Tymek trzyma torebkę z karmą dla tutejszych zwierzaków. Można było karmić wszystkie oprócz ryb.
Miejsce na piknik, można sobie także pogrillować.
Jakaś dziwna odmiana świń, żeby nie było, trzoda chlewna w NZ jest podobna do naszej. To tylko jakieś okazy zoologiczne dla zwiedzających.
Ptaki można było karmić prawie z ręki.
A tu pozostałości z jakiejś osady.
Bydło i rogacizna.
Nie wsytarczyła karma i buziaki...
Jelonkowi najbardziej smakowały stare sznurówki Mariusza. Kiedy on wreszcie pozbędzie się tych butów (kupione 5 lat temu w Stanach na wyprzedaży za $9,90).
Wziął i wyrwał, bezczelnie resztę karmy i wyżarł z torebki.
czarne..
i białe
Jakby rezerwat przyrody połączony z farmą zwierząt, takie zoo ale jedynie z lokalnymi gatunkami i właściwie na wolności. Do tego jeszcze pozostałości po osadzie chyba jakiejś kopalni.
Dzieciom i nam staruchom bardzo się podobało. Sami popatrzcie.
Miejsce na piknik, można sobie także pogrillować.
Jakaś dziwna odmiana świń, żeby nie było, trzoda chlewna w NZ jest podobna do naszej. To tylko jakieś okazy zoologiczne dla zwiedzających.
Ptaki można było karmić prawie z ręki.
A tu pozostałości z jakiejś osady.
Bydło i rogacizna.
Nie wsytarczyła karma i buziaki...
Jelonkowi najbardziej smakowały stare sznurówki Mariusza. Kiedy on wreszcie pozbędzie się tych butów (kupione 5 lat temu w Stanach na wyprzedaży za $9,90).
Wziął i wyrwał, bezczelnie resztę karmy i wyżarł z torebki.
czarne..
i białe
No comments:
Post a Comment