Saturday, May 31, 2008

po przerwie uff

Długo nas nie było w necie. Ale właśnie w czwartek nam zainstalowali. Teraz będą wiadomości z przeszłości. A działo się, oj działo.

Tak, przeprowadziliśmy się do super domku. Mamy duużo miejsca, kominek, taras, podwórko, a nawet rybki:) To ostatnie wyszło dopiero jak żeśmy zaczęli się zastanawiać po co nam właściciel zostawił pudełko z pokarmem na stole, okazało się, że ta kałuża przed domem to mini stawik i tam są jakieś złote rybki, tyle że woda mętna, nie wiem czy jeszcze żyją, ale chłopcy chętnie chodzą je karmić.

Przeprowadzka była niezłym logistycznym wyzwaniem, bo w ciągu jednego dnia musiałam przewieźć nasze rzeczy(a trochę sie tego nazbierało -walizki, torby, dwa rowery które kupiliśmy na tutejszym allegro) z hotelu oraz kanapę i dwa łóżka z różnych dzielnic Wellingonu bo bez tego nie byłoby na czym spać. Wynajęlismy samochód, po który musiałam z Tymkiem pojechać rano i cały dzień za kierownicą a Tymek jako mój pilot (Mariusz z pracy zerwał się tylko w czasie lanczu, żeby mi pomóc zapakować to wielkie łóżko). Wszystko poszło sprawnie, Mariusz po załadowaniu ostatnich walizek wypił duszkiem 4 szklanki wody.

Tymek od wtorku chodzi do przedszkola. na razie tylko na trzy dni, bo nie ma miejsc. nie wiem co Na piątek i poniedziałek trzeba szukać niani, bo ja już chodzę do pracy! Ale po kolei...

Sunday, May 11, 2008

Biblioteka



Chodzę z dziećmi co tydzień. Tu w bibliotece centralnej. Wybór ogromny: książki, filmy, muzyka, itp. Niestety trzeba płacić. Kwoty symboliczne, ale jednak. Dziecięce książki i muzyka za darmo, a filmy ze zniżką, więc widzieliśmy już Epokę lodowcową, Potwory i spółka, no i oczywiście Strażak Sam, Teletubisie itp itd.

Cable car


Niedaleko od nas w mieście jest przystanek słynnego tramwaju linowego, symbolu Wellington. Wybraliśmy się ale trochę już pod wieczór i zaczęło się chmurzyć. Kursują dwa i muszą sie w drodze mijać. Na górze ogród botaniczny i oczywiście plac zabaw, opustoszały ze względu na pore dnia i wiatr. Widać panoramę miasta i tory kolejki, którą przyjechaliśmy.

i po raz pierwszy ja

wymijanie

miny niewyraźne, ale to chyba ta pogoda

Muffin lover


A to jeszcze zaległe, oto jak wiktor uwielbia muffinki, ta była w Starbucks

Lazy winds

Słyszeliśmy historyjkę, że niedługo w Wellington będą wiały tzw "lazy winds" czyli leniwe wiatry. Dlaczego leniwe? bo nie chce im się omijać, tylko wieją przez sam środek człowieka.

Domek




Dom już znaleziony, podpisaliśmy umowę na wynajem do końca, więc zrezygnować już nie można. Jest w innej dzielnicy niż planowaliśmy ale naprawdę nam się spodobał. Ma spory ogródek przed i z tyłu. Spokojna mała dzielnica, same domki. Z naszej ulicy widać ocean, niestety z naszego budynku nie bo jest trochę niżej położony. Ale kiedy się wyjdzie z domu i przejdzie na drugą stronę ulicy, już niezła panoramka. Wiktorowi zmieniliśmy szkołę, bo nie byłoby sensu go wozić specjalnie (ale o tym w następnym wpisie). Będą 3 sypialnie (w jednej Andrzej) kuchnia duża jadalnia i wielki salon. Przeprowadzka w czwartek. Tyle, że na razie to mamy jedno łóżko, które odkupimy od jakiejś babki z pracy od Mariusza. Na miejscu jest wyposażona kuchnia oraz pralka. Nasze rzeczy, czyli kołdry, koce, poduszki, garnki itp są jeszcze w drodze. Transport ma przybyć dopiero 4 czerwca! Także do czwartku trzeba się jakoś zorganizować. Na szczeście Mariusz załatwił, że możemy dłużej zostać w hotelu, bo dom był od 15go a mieliśmy się 9go wyprowadzić.

to jest widok na tył, za furtką jest podwórko, głównie w drewnie i kamieniu, trawy brak, jest tylko przed domem

tu tył widoczny z drugiej strony jest tam też taki drewniany taras

tutaj Tymek idzie alejką do wejścia, które jest z boku, jak widać od przodu domu sporo zieleni

widać że położony jest trochę w dole

ale za to dokładnie naprzeciwko, po drugiej stronie ulicy park, czyli boisko

a to nasza ulica, domu nie widać, jest poza zdjęciem po lewej

przystanek autobusowy dosłownie za rogiem, tyle że tutejsza linia akurat jeździ co pół godziny, ale można do centrum w 20 minut przejść na skróty pieszo, tyle że oczywiście z powrotem pod górę, na wzgórza tutaj zwykle od ulic poniżej prowadzą specjalne przejścia/schodki dla pieszych, ale to niezła wspinaczka, Mariusz kupił już sobie rower ale wątpię czy da rade na to nasze osiedle podjechać

hm, ciekawe czemu tutaj większość przystanków poza centrum to takie właśnie budki:)
patrz następny wpis