Saturday, August 29, 2009

Piesek


Sąsiedzi mają pieska, a nasze dzieci radochę. Tymek zawsze wracając z przedszkola go odwiedza. Już pytał, czy też możemy mieć "piesa". Odpowiedź: tak, jak będziemy mieć własny dom.

Występy


Na koniec poprzedniego semestru, jak zwykle po każdym, dzieci przygotowują występ i prezentują go na apelu w szkole (opisywałam to już poniżej). Potem jest też prezentacja przed całą społecznością dzielnicy w domu kultury. Tu właśnie dzieci z klas 1-3 popisują się w tańcu przed rodzicami i sąsiadami. Z lewej Pan Dyrektor. Wspomniał, że w szkole była wizytacja przedstawicieli oświaty. Przeprowadzili audyt, sprawdzali metody nauczania, wyniki i działalność szkoły. Zwykle w ramach takiej oceny przeprowadzane są również rozmowy z rodzicami i losowo wybranymi uczniami z różnych klas. Dyrektor wspomniał, że komisja po takim spotkaniu powiedziała mu, że dzieci w naszej szkole są wspaniałe, na co on odpowiedział: wiem o tym. Fajna jest taka szkoła i fajny i miły jest dyrektor, dumny ze swoich uczniów.

Wednesday, August 19, 2009

Popisy


Wiktor prezentuje swoje pływackie motyle.


Tak wygląda Tymek na babcinym wikcie.

A tak Łucja na moim.


Wiktor miał w szkole uroczyste otwarcie nowowyremontowanej biblioteki. Wszyscy przebierali się za postacie z książek. Nawet nauczyciele.

Tak wyglądał Mister Edwards, Pan Dyrektor.

A to nauczyciele.

I ulubiona Pani Bibliotekarka.
Jak się dowiedziałam, zawsze biorą udział w zabawie.
Czyli na "Wacky Hair Day" czyli Dzień Zwariowanych Fryzur dyrektor też miał kolorowego irokeza.

A tak tego dnia wyglądał Wiktor.

Tygodniaczek




W NZ ze szpitala wychodzi się praktycznie od razu, jeśli wszystko jest ok. Można dosłownie kilka godzin po porodzie być w domu. Można też zostać, jeśli ktoś woli te pierwsze doby spędzić w szpitalu. My zostałyśmy na jedną noc. Potem prze pierwszych 6 tygodni dzieckiem i matką opiekują się te same położne, które opiekowały się ciążą. Przez pierwszy tydzień przychodzą do do mu codziennie, a potem raz na kilka dni lub wg potrzeb. Tutaj dzień 5ty, położna przyszła zważyć Łucję. Przy urodzeniu w Poniedziałek było 3340 a w sobotę 3500, czyli wszytko ok. Ja też czułam się świetnie. Niestety w kolejny poniedziałek złapałam grypę, wysoka gorączka i dreszcze. Przepisano mi Tamiflu i zaczęły się nasze problemy. A było tak fajnie.
Przez moje osłabienie Łucja nie przybrała nic w ciągu następnego tygodnia. Dołączyły się jakieś zastoje miejscowe pokarmu i zielone kupy. Mam nadzieję wszystko jakoś przetrwamy, zwłaszcza, że położne są naprawdę na telefon, nie trzeba nigdzie jeździć. Z bólem serca musiałam podać Łucji trochę mieszanki, żeby ją jakoś wzmocnić kalorycznie. Ale jestem zdeterminowana karmić piersią. Życzcie nam powodzenia. Cholerna świńska grypa...

A tu nasze kwiaty: od Babci, od Mariusza i ode mnie z pracy oraz od naszych tutejszych znajomych.

Wednesday, August 5, 2009

Już jest...






A TO BYŁO TAK...






























Sunday, August 2, 2009

Wiktor i wybory, Wiktor na apelu.


Wybieraliśmy europarlamentarzystów, a Wy?
Uwieczniony moment w Ambasadzie RP w Wellington.


Apel z okazji zakończenia semestru. Były jak zwykle występy: tym razem wspólny taniec i prezentacja prac plastycznych, które zostały zainspirowane twórczością Van Gogha.
Po jakimś czasie Wiktor przyniósł swoje dzieło do domu i razem próbowaliśmy znaleźć obraz, który dzieci kopiowały, jeszcze wtedy nie wiedziałam,ze chodziło o obraz Van Gogha. Nie pamiętał tytułu, a ja zaczęłam poszukiwania w internecie. Na pierwszy rzut oka wyglądało to na coś z impresjonistów, takie też hasło wrzuciłam do wyszukiwarki. Jedno znane dzieło wyskakiwało w google najczęściej i było dość podobne. Pokazałam to Wiktorowi sugerując, że ten obraz malowali. On na to , że nie, że to przecież jest "Starry night"Van Gogha (ja tytułu nie znałam a on tak). Powiedział, że tak, to ten sam malarz tylko inny obraz, na którym nie było gwiaz tylko rzeka. W końcu na jakiejś stronie, po przejrzeniu kilkudziesięciu zdjęć odnaleźliśmy ten właściwy. I rzeczywiście uderzające podobieństwo do "Little stream". Jestem kolejny raz pod wrażeniem nowozelandzkiej edukacji. Wiktor jeszcze nie kończył 7 lat, a te kilka obrazów zna i to bez żadnego wkuwania.

Jak mogłam pomylić "Gwiezdną noc"

i "Mały strumyk"?

W Wykonaniu Wiktora

Babcia w NZ



Tak, jakby się ktoś pytał, babcia już do nas dotarła. Dokładnie 23go czerwca, ale do pogody i chłodu w domu jeszcze się nie zdążyła przyzwyczaić. Darujemy sobie zdjęcia babci w ciepłym szlafroku, te powyższe są z początku pobytu, na niedzielnym spacerze w Karori Sanctuary. Ale uprzedzaliśmy, że tu daleko do tropików:)

Batman i dragon.




"W czasie deszczu dzieci się nudzą", a że w NZ w zimie pada sporo to i siedzi się w domu. A jak się jest w domu to przychodzą do głowy różne pomysły: a to strzelenie sobie tatuażu, albo chodzenie przez cały tydzień do przedszkola w stroju Batmana. Tymek został zainspirowany przez koleżankę, która właśnie codziennie przychodziła przebrana za Spidermana i której bardzo zazdrościł. Wróciliśmy więc do zwyczaju odwiedzania w soboty wypożyczalni zabawek, odnowiliśmy członkostwo i oprócz wspomnianego stroju(niestety Spidermana nie było), co tydzień chłopaki targają worki z nowymi gadżetami. Oczywiście wybierają największe dostępne zabawki i w rezultacie podłoga jest oblegana przez jakieś budowle, zestawy konstrukcyjne itp. Na razie im się jeszcze nie znudziło i przynajmniej w soboty zaraz po wypożyczeniu jest trochę ciszej niż zwykle. Aha i jeszcze w zabawce musi być kilka małych części, żeby rano tuż przed terminem zwrotu w panice szukać zagubionej kulki albo śrubki.
A propos zimy, tegoroczna różni się od poprzedniej, kiedy to narzekaliśmy na ciągłe ulewy i wiatry, tzw. "southerlies" albo "northerlies" (0d kierunku z którego wieją). Na marginesie, w dalszym ciągu nie potrafię ich rozpoznać, ale te z południa są podobno zimniejsze i bardziej dają w kość. W każdym razie w tym roku jest o dziwo mniej wietrznie i mokro, ale za to naprawdę zimno. Kilkukrotnie temperatura spadała w okolice 1-3 stopni i bywało naprawdę "rześko", prawie jak w Polsce, tylko bez śniegu.

Saturday, August 1, 2009

Coromandel


Cathedral Cove - najbardziej widokowe miejsce na półwyspie Coromandel.

Wcześniej na Hot Water Beach. Plaża z gorącym piaskiem. Niestety wstaliśmy za późno i przypływ już uniemożliwił nam dotarcie do ciepłego miejsca za skałami, gdzie można wykopać sobie dołek i się ogrzać.





Do malowniczego zakątka trzeba było dojść kilkukilometrowym szlakiem.

Takie widoki były po drodze.

I na miejscu docelowym.