Wednesday, June 25, 2008

koniec i początek wędrówek

Kupiliśmy auto. I w końcu będzie można jechać gdzieś dalej oraz wybrać się na zakupy bez plecaka. Toyota Caldina 1996 station wagon czyli kombi, granatowa. Chyba najleszy samochód jaki mieliśmy do tej pory. Przynajmniej do tej pory (a jechałam nim tylko raz:)

Thursday, June 19, 2008

Szkoła Wiktora i nasza okolica


Mieszkamy niedaleko szkoły, trzeba przejść przez 2 boiska, trawiaste i betonowe. Czasem jednak musimy iść na około, kiedy pada lub padało i jest błoto.

To widok ze szkoły w kierunku naszego domu i zatoki.
Od nas z okien zatoki nie widać, bo jesteśmy niżej i sąsiad zasłania. Ale wystarczy świadomość, że ona tam jest. W końcu mieszkamy na ulicy o nazwie "Widok na morze".
Nasz adres, jakbyście chcieli coś posłać (oczywiście chętnie przyjmiemy każdy podarek:):

5 Seaview Terrace
Northland, Wellington 6012
New Zealand





Po odprowadzeniu Wiktorka do szkoły, wracamy do domu.

Wednesday, June 18, 2008

życie codzienne i weekendowe

Jesteśmy zalatani. To znaczy, jak to w życiu dorosłym, czy to w Polsce, czy na początku świata, czyli tutaj. Ja pracuję od 9 do 4. Mariusz po 8 godzin, tyle że we wtorki, środy i czwartki chodzi wczesnie rano, żeby móc odebrać dzieci o 3ciej. W poniedziałki i piątki do Tymka przychodzi Kristy i odbiera też Wiktora ze szkoły i czeka, aż przyjdę z pracy. Nasze dzieciaki chodzą spać około 8 wieczorem, wiec niewiele czasu zostaje na tzw. "życie". Jedynie weekend.
Ten przydługi wstęp był po to, aby wyjaśnić, czemu nic nie piszę. Powoli będę to nadrabiać. Na początek zaległe zdjęcia. To było na początku maja chyba. Wtedy jeszcze było w miarę ciepło.

To w Te Papa, czyli muzeum Nowej Zelandii

Małe conieco w kafejce.

W Te Papa jest wiele atrakcji dla dzieci. I oczywiście jak na Nową Zelandię przystało, kącik "hodowla owiec".

Wiktor rośnie!

Chłopakom się podobało, będziemy tam wracać (zwłaszcza że wstęp wolny i można zaglądać tak często jak tylko się zechce, tzn raczej jak pogoda sprzyja - czyli kiedy pada).

Saturday, June 7, 2008

----



Dziś był dobry dzień na odnalezienie Jacka.
Słońce i nawet wiatr jakiś cieplejszy.
Jacku, do zobaczenia na szlaku...

Friday, June 6, 2008

Jacek

Nasz kolega zaginął w górach. Nie ma go już prawie tydzień. Policja, wojskowe helikoptery i ekipy ratownicze przeczesują park do którego się udał. W niedzielę przylatują do Wellington jego rodzice. Na bieżąco śledzimy wiadomości. Już od środy głośno o tym w tutejszej telewizji. W Polsce pewnie nic na ten temat nie podano.
Nie mogę myśleć o niczym innym, nie będę więc opisywać jak Wiktor bawił się na dzisiejszej szkolnej dyskotece.

Mam nadzieję, że następny wpis będzie o tym, jak go uratowano.