Wednesday, December 31, 2008

Sunday, December 7, 2008

Nasz ogródek dokładnie miesiąc temu.





To już rosło jak się wprowadziliśmy.

I pierwsze plony. Niestety na razie ostatnie. Reszta rzodkiewek nam zdrewniała, zanim wyciągnęliśmy, bo były za gęsto posadzone. Marchew przerywam codziennie, zobaczymy co z tego wyjdzie. A truskawki wyżera nam KOT sąsiadów. Rudzielec nadgryza każdą, która się tylko zaczerwieni. Dziś ogrodziliśmy je i zobaczymy co dalej.

Urodziny Wiktora


Było trochę zamieszania z organizacją. Tutaj jak urodziny muszą być bardziej dopracowane. Rodzice przygotowują konkursy i zabawy dla dzieci, a także urodzinowe torebeczki z drobiazgami dla każdego na pożegnanie. No i jeszcze zaproszenia, które Wiktor wręczał w szkole. Początkowo chciał zaprosić tylko jednego kolegę, ale jakoś udało się z niego wyciągnąć imiona jeszcze dwóch. Cała zabawa nie trwa tu dłużej niż 2 godziny. Rodzice przychodzą po dzieci. Wiktor się dobrze bawił, jego koledzy także. To były jego pierwsze urodziny w gronie samych dzieci. W poprzednich latach na imprezach było więcej dorosłych.


Kolacja, tym razem w kasku.

30.10.2008


Tymek umie już pisać swoją literę!


Takie mamy boisko przed domem.

Ja na bramce.

Castlepoint black &white






Saturday, December 6, 2008

Castlepoint


Malownicza miejscowość na wschodnim wybrzeżu, około 150 km od Wellington.
Jak widać nie ma tam nic poza latarnią morską. Jest też restauracyjka, którą otwierają o 17tej i sklep, który zamykają o 16tej. Chcieliśmy wstąpić na lody w drodze powrotnej i zgadnijcie, która była. Nie chciało nam się czekać, aż otworzą. Zastanawiałam się jak wyglądają tutejsze plaże w sezonie. Niewiele się różnią od tego co na zdjęciach. Przecież jest tu 10 razy mniej ludzi i ocean dookoła. Nie to co nad Bałtykiem. Pewnie będzie nam brakować tego ścisku:)