Saturday, November 29, 2008

Długi weekend


Oto nasz namiot. Nabyty na tutejszym allegro. Trzeba było zrobić jakieś 100 km , żeby go odebrać. Przy okazji wypróbowaliśmy go na campingu w okolicy Palmerston North (to jakby ktoś chciał na mapie umiejscowić). Okazał się spory. Na planowane wakacje jak znalazł.

Spodziewaliśmy się, że noc może być ciężka. To był dopiero październik i na polu namiotowym tylko kilku jeszcze amatorów zimnych nocy. Ala za to jakie niebo. Przeżyliśmy jakoś. W polarach, śpiworach i kocach było zupełnie komfortowo. Tylko Mariusz narzekał, że mu w nos zimno, bo musiał go wystawić. Dzieci padły zmęczone podróżą.
Tylko Karol , który był z nami, nabawił się zapalenia płuc, ale to dlatego, ze zdecydował się na wyjazd kiedy nie doszedł do siebie po poprzedniej chorobie i to mu na pewno nie pomogło.

Nasz samochód, nareszcie pokazany. Na campingu dnia następnego. Ciekawe, że pole namiotowe sąsiadowało z cmentarzem i to bez żadnego odgrodzenia. W sumie to takie humanitarne. Przynajmniej zmarli mają jakieś żywe towarzystwo w sezonie.


Czekamy na śniadanko.

Mariusz uwiecznił okolicę

Prawie jak w Polszy, tylko te wiatraki, ach...



Załapaliśmy się też na jakiś pokaz kucyków i zlot wiekowych automobili.

Wednesday, November 26, 2008

Rivendell


Niedaleko od Wellington, jeden z wielu zakątków, w których kręcono "Władcę pierścienia". Nie wiem czy wiecie, ale tutaj na mapach planach miasta oznaczone są miejsca związane z tym filmem. Jeszcze wiele takich ciekawostek przed nami. Musimy też w końcu wybrać się do Miramar (dzielnica Wellington , z której pochodzi Peter Jackson), gdzie mieści się Weta (studio produkcyjne, w którym powstawały efekty specjalne do LotR ). Poznałam nawt tutaj polkę, Marzenę, która tam pracuje jako graficzka . Jej nazwisko pojawiło się w napisach końcowych drugiej części opowieści z Narnii, pt Książe Kaspian. Podobno kompleks budynków Weta przypomina studia hollywoodzkie. Z takiej rozrzutności Petera Jacksona to Kiwusi sobie żartują.

Friday, November 21, 2008

Inżynierowie z Petrobudowy


Najważniejsze, że mamy dość miejsca na takie zabawy!

Niedzielna wyprawa doOtari Wilton Bush



Niedaleko naszego domu mamy prawdziwy busz, z częścią rekreacyjną.Wokół zieleń i przepływający strumień. I prawie nie wieje, bo polana jest położona w dole i osłonięta. W sam raz na niedzielny wypad na piknik (są nawet grile na monety).


Monday, November 3, 2008

Królewna na placu zabaw.





A nawet trzy.

Później je zjadamy



I jest nam dobrze...

To jeden z niewielu słonecznych, a wręcz przygrzewających dni.

Sunday, November 2, 2008

Często robimy placki z jabłkami


Trochę "niewyględna "tu jestem bo dopiero wstałam i włosy mam mokre. Jeśli chodzi o jabłka natomiast to w Nowej Zelandii występują 3 rodzaje. Tzn w supermarkecie i na targu. Bo może gdzieś i hodują inne odmiany, ale nie widziałam.
Są zatem różowe (rose), zielone (nazwy nie pamiętam) i takie czerwono-zielone(braeburn). Te ostatnie kupujemy bo są lekko winne, ale bardzo lekko niestety. Poza tym wszystkie słodkie są i twarde, soczyste. Tylko z szarlotką kiepsko bo takie słodkie to wyrazu w cieście nie mają. Ale może na jesień pojawi się większy wybór. Bo w ogródku to raczej nie zdążymy sobie antonówek wyhodować.