Sunday, March 8, 2009

Milford Sound czyli nowozelandzkie fiordy


Najważniejszy punkt naszej podróży. Rejs statkiem i podziwianie fiordów na południu wyspy. Tak, jadły z ręki.

Na statku wiało i padało, jak zwykle. Ale nie zbyt dużo w porównaniu z nocą przed. Kiedy dotarliśmy na kemping, jedyny w Milford Sound (do miasta było 2 h drogi) ulewa była okropna. Niestety brak miejsc w schronisku i zmuszeni byliśmy rozstawiać namiot w strugach deszczu, bo rejs mielismy zarezerwowany na 9 rano nastepnego dnia. Na szczescie miejsca na namioty byly specjalnie na niepogode przygotowane: schowane w lesie pod drzewami, specjalnie usypane z kamykow górki, i płachty sztucznej trawy pod namiotem. Jakos sie udalo, trochę wysuszyliśmy sie w schronisku i spać. Namiot nie przemakał, ale rano i tak materac stał z jedej strony w wodzie. Ot kolejna przygoda.







Były też delfiny, ale nie udało się ich sfotografować.

No comments: