Wednesday, February 25, 2009

Przed namiotem i w namiocie.


Tym razem nocowaliśmy na kempingu "państwowym". Jest ich także sporo w NZ. Nie mają co prawda tak doskonałego zaplecza jak prywatne, bo zwykle jest tylko toaleta, ławki i ujęcie wody pitnej, ale za to położone w ciekawszych "okolicznościach przyrody" i płaci się tyle co nic. Rano podjeżdża jakiś leśniczy na motorze, albo upapraną w błocie ciężarówką i kasuje po piątaku.

A chłopakom niezmiennie podoba się spanie w namiocie. Gorzej z nami, bo musieliśmy go codziennie rozbijać i zwijać.

No comments: