Sunday, May 24, 2009

Fiji


Nasz pierwszy w życiu pobyt na egzotycznej wyspie i pierwsze chyba klasyczne wakacje z wylegiwaniem się na plaży (raczej niewykonalne powyżej 20 minut) i nicnierobieniem.
Upał nie z tej ziemi, wilgoć i słona woda. Ale były palmy i biały piasek. Wyspa nazywała się Plantation Island i poza ośrodkiem wypoczynkowym nic więcej tam nie było. Plusem urlopu na małej wysepce są piękniejsze plaże niż na głównych wyspach Fiji oraz lepsza pogoda. I rzeczywiście, mimo iż byliśmy tam w porze deszczowej, to w ciągu tygodnia padało tylko raz. Minusem było to, że byliśmy praktycznie skazani na ofertę jednego ośrodka i po 2 dniach menu znaliśmy na pamięć. Ceny też były wyższe, ze względu na brak konkurencji. Wypoczynek jednak należy zaliczyć do udanych w typie byliśmy, smażyliśmy się i zaliczyliśmy.




Obowiązkowe zdjęcie pod palmą.

Takie słońce trzeba lubić.

Pełen obciach, a niech tam.



Muszle wielkości dłoni (dziecięcej).

I kokosy wielkości kokosów.

Znacznie przyjemniej niż w oceanie.


Moża też było oberwać kokosem.





Konkurs na kapelusze.

Piaszczysta kilkumetrowa wysepka w środku oceanu.


Wiktor nam fotę strzelił.

Wracamy ze snorkelingu, czyli najprostrzej formy aktywnej obserwacji życia podwodnego (za wikipedią). W maskach i rurkach podziwialiśmy rafę. Tak, jakby pływać w egzotycznym akwarium.


Były też egzotyczne drinki, bezalkoholwe i specjalnie na pożegnanie. Podpatrzyłam, że dziewczyny przy stoliku obok, robiły sobie takie zdjęcia. Gdyby to było bliżej domu, pomyślałabym, że to pewnie na naszą klasę:)

Rozstania czas. Wakacyjna koleżanka Wiktora, o której mówił "ta dziewczyna", bo nie mógł zapamiętać jak ma na imię.

No comments: