Friday, May 1, 2009

Po urlopie

Jestesmy z powrotem.
Pada, pada, pada i wieje.
W nowym domu zimno.
Jeszcze sie nie rozpakowalismy. Ja zdazylam sie przeziebic i byc na zwolnieniu ale dzieci oczywiscie sie trzymaja.
Wiktor rozpoczal sezon rugby. W soboty rano mecze, w niedziele po poludniu treningi. Byl troche zdezorientowany podczas swoich pierwszych rozgrywek ale jego druzyna i tak rozniosla przeciwnikow. Najtrudniej bylo mu chyba zrozumiec , ze nie ma sie koncentrowac na pilce tylko na ataku na zawodnikow. Obawialam sie, jak to bedzie, skoro on nigdy nie gral wczesniej i nawet nie zna zasad ale jakos poszlo. To nic, ze padalo, normalka. Rodzice zakutani w przeciwdeszczowce i czapy dzielnie kibicuja, a dzieci jeszcze dzielniej biegaja bo boisku w deszczu.
Mariusz dowiedzial sie, ze zla pogoda w dniu meczu nie jest wcale powodem do odwolania rogrywek, w koncu to sport zimowy. Co natomiast wazniejsze to stan boiska i jezeli padalo powiedzmy przez tydzien to mecz bedzie odwolany chocby akurat tego dnia swiecilo slonce, a to dlatego, zeby nie zniszczyc murawy, ktora musi byc gotowa na mecze ligowe. Tzn. te rozgrywki, w ktorych bierze udzial druzyna Wiktora, to tez jest liga, ale wazniejsze sa mecze starszych i maluchy musza miec przerwe, zeby nie zepsuc boiska.
Nie ma miekkiej gry, walka to walka, zobaczymy jak Wiktor przetrwa ten swoj pierwszy, i pewnie ostatni, w zyciu sezon rugby (tak to ta jajowata pilka ktorej nie wolno podawac do przodu).

No comments: