Saturday, April 26, 2008

Droga do Picton

Wyruszyliśmy promem do Picton o 8:25. Taki trochę mniejszy niż pływają do Szwecji, ale oczywiście był nawet plac zabaw dla dzieci i kino, na najniższym pokładzie. Płynęło też z nami bydło, co dodawało wyprawie pewnego aromatu. Pogoda cudna, jak na zapowiadane wcześniej ulewy. Słońca aż zanadto,bo chłopcy polowali na dobre kadry. Niewiele chmur, woda miejscami turkusowa, więc wydawało się, że to jakieś południowe wakacje. (nie inaczej przecież, bo w końcu stąd na południe to już tylko Antarktyda)
Wysiedliśmy w Pikton około 11:30 i zostałam zaskoczona wiadomością, że mam się szykować do prowadzenia, bo wypożyczamy auto, przecież w Pikton nic nie ma, trzeba ruszyć dalej, itp. I tak oto zostałam rzucona na głeboką wodę: po raz pierwszy w NZ miałam siąść za kółkiem i to od razu 8-osobówką i kurcze jechać LEWĄ STRONĄ, tak z marszu. A w samochodzie oprócz mnie, sami faceci - siedmiu! Największe obawy miał Andrzej (mąż i ojciec), chyba nie miał zbytniego zaufania do kobiety za kółkiem, z dodatkowymi że tak powiem utrudnieniami ( na koniec mi powiedział, że nieźle się spisałam) - ale skoro poradziłam sobie w Maroko:)










a oto i Picton

No comments: