Friday, January 29, 2010

Na końcu Wyspy Północnej

9o MILE BEACH

Wybraliśmy się na całodzienną wycieczkę na sam koniec półwyspu Northland. po drodze zahaczając o tutejsze atrakcje. Powyżej słynna plaża 90 milowa, która jest jednocześnie drogą. W rzeczywistości ma jedynie około 60 mil, czyli trochę ponad 90km. Zaleca się posiadanie napędu na cztery koła, jazdę w czasie odpływu i to blisko brzegu, żeby się nie zakopać. Jak ostrzega przewodnik ubezpieczenie samochodu nie obejmuje podróży przez 90 Mile Beach. Również tablica przy wjeździe przestrzega, że wielu niefrasobliwych właścicieli musiało porzucić swoje samochody, wracając do domu na piechotę z pamiątkowymi zdjęciami dachu wynurzającego się niewiele ponad powierzchnię fal.
W rzeczywistości to chyba trochę przesadzone opowieści, ale chociaż nasze nowe auto miało odpowiedni napęd i widzieliśmy wiele samochodów na plaży, sami wybraliśmy podróż tradycyjną szosą. Raczej ze względu na to, że nie wiedzieliśmy jak szybko daje się jechać po piasku. Zależało nam na czasie, a wjazdy na tę drogę są tylko 2, na początku i końcu, więc nie można było w pewnej chwili zrezygnować i wrócić na zwykłą drogę.

Znak przy wjeździe na 90 Mile Beach. Po drugiej stronie ograniczenie do 50, a po plaży można pędzić stówą jak po autostradzie.


STRUMIEŃ TE PAKI i WYDMY

Kolejny przystanek przy wydmach. Można było wypożyczyć tobogan i pozjeżdżać na piasku. Tymek niestety zasnął w drodze (to pewnie po tych słynnych lodach w sklepiku w Te Kao, słuszne porcje i miła pani, od której Łucja dostała gałkę hoki-poki gratis, na nic zdały się tłumaczenia, że ona jeszcze z mała na lody, jak stwierdziła to przecież też mleko). Wiktor trochę poszalał.







CAPE REINGA

Dotarliśmy na sam koniec. Tak naprawdę to Cape North a nie Cape Reinga jest najbardziej na północ wysuniętym punktem Nowej Zelandii, ale tam drogi nie doprowadzili, więc wszyscy jeżdżą tutaj. Ostatni odcinek to przeplatana utwardzonymi kawałkami droga szrutowa. Daliśmy radę. Cała wycieczka ponad 400km zajęła nam około 8 godzin.








PRASTARE KAURI

Jeszcze wizyta w pracowni i sklepie z wyrobami z kauri. Tak ten tron wyrzeźbiono z tego prastarego drzewa. Cena bagatela ponad 9000 dol.

Schody też z pnia kauri.

Sprzedawane wyroby pochodzą z drewna kauri wykopanego spod ziemi, gdzie przeleżało ponad 45000 lat. Całe lasy w tamtym okresie zostały przysypane na skutek kataklizmu, a drewno świetnie się zachowało. Ceny wyrobów do niskich nie należą, my zakupiliśmy sobie miskę, z serii "zrób to sam", którą trzeba było jeszcze powoskować oraz dwa kawałki drewna do samodzielnego wyrzeźbienia. W dalszym ciągu czekają...

No comments: